Hejt w czasie epidemii
13 maja 2020
Sytuacja, w której się znaleźliśmy pokazała, że większość ludzi potrafi się zjednoczyć dla wspólnego dobra, to czas wzajemnego wsparcia i pomocy. Niestety to także fala hejtu, która z dnia na dzień przybiera na sile. Podczas wnikliwej, tygodniowej obserwacji mediów społecznościowych i portali informacyjnych okazało się, że wzajemne wsparcie, które sobie oferujemy jest na równi z nienawiścią, która nas za to spotyka.
W wielu miastach spontanicznie zorganizowały się grupy ludzi, które zaangażowały się w dostawę posiłków dla medyków z tzw. pierwszej linii oraz dla osób starszych, będących w grupie największego ryzyka. Wszystkie media nagłaśniały akcję by dotrzeć do jak największej ilości potrzebujących oraz darczyńców. Zaangażowały się osoby z pierwszych stron gazet, influencerzy i zwykli ludzie. Co mogło w takim przedsięwzięciu wzbudzić niechęć i agresję? Przede wszystkim samo zaangażowanie. Jeśli wolontariuszem nie jest osoba znana i udostępni zdjęcie na swoim profilu w social mediach dostanie kilka lajków lub serduszek od znajomych, ktoś napisze miły komentarz i na tym sprawa się kończy. Ale jeśli ktoś jest znany w social mediach ( i nie tylko) , to komentarzy i reakcji jest o wiele więcej. Post takiej osoby dociera czasem nawet do kilkudziesięciu tysięcy odbiorców z czego część zareaguje pozytywnie, a inni napiszą coś niemiłego. Przykładowe komentarze zarzucają osobom biorącym w akcji udział chęć wypromowania się, zaistnienia, pomocy na pokaz, narażenia osób starszych na zarażenie chorobą (mimo, że posiłek jest zostawiany pod drzwiami, następnie wolontariusz dzwoni lub puka do drzwi i odsuwa się na bezpieczną odległość). W wielu nagraniach z dostawy posiłków słychać wzruszenie osób starszych i podziękowania, ale internetowym hejterom siedzącym bezpiecznie w domu nie przeszkadza to w ocenie innych, którzy chcą zrobić coś dobrego. Natomiast jeśli dana osoba zdeklarowała się, że weźmie udział w takiej akcji, a później tego nie pokazała na filmie czy zdjęciu hejterzy zarzucają, że składa obietnice bez pokrycia i zapewne nikomu nie pomogła a jedynie chciała wyjść na osobą dobrą i zaangażowaną w pomoc.
Kolejnym przykładem skandalicznego zachowania naszego społeczeństwa nie tylko w internecie ale i w świecie realnym jest hejt, który dotyka pracowników służby zdrowia. Od pierwszych dni pojawienia się koronawirusa na świecie to właśnie medycy są najbardziej zagrożoną grupą społeczną. Walczą z epidemią na „pierwszej linii”, we wszystkich krajach dotkniętych chorobą pomagają pacjentom w powrocie do zdrowia narażając własne zdrowie i życie. Po ich apelach, że brakuje środków ochrony osobistej, wielu przedsiębiorców i osób prywatnych zaczęło pomagać. Media podkreślają ważną rolę medyków, rządzący składają podziękowania, a zwykli obywatele organizują bicie brawa służbom medycznym. I tu znowu pojawia się nienawiść. Dlaczego, ktoś kto może nieść pomoc nam lub naszym bliskim w sytuacji zagrożenia życia bądź zdrowia spotyka się z niechęcią? Warto podkreślić, że nie są to osoby, które czymś zawiniły, jedyny powód, pracują w służbie zdrowia. Stres i strach, który narasta u niektórych powoduje szykanowanie tej grupy. W mediach pojawiło się wiele doniesień na ten temat. Sąsiedzi jednej z lekarek oblali jej drzwi farbą i zażądali aby się wyprowadziła bo ich zarazi, w innym mieście lekarze lub pielęgniarki są omijani przez sąsiadów. Jedna z pielęgniarek relacjonowała, że siostra poprosiła aby rzeczy, które ma od niej odebrać zostawiła na wycieraczce bo „może coś przyniosła ze szpitala”. Kolejne przykre zdarzenie miało miejsce w Gliwicach gdzie został zniszczony samochód jednej z pielęgniarek, na karoserii ktoś napisał spreyem „zaraza”. W sieci możemy znaleźć mnóstwo komentarzy, które obrażają ludzi tak bardzo potrzebnych w czasie pandemii.
Powstała już spontaniczna akcja „Nie boję się medyka #pierwszalinia”, która jest odpowiedzią na to, że niektóre sklepy, warsztaty samochodowe czy restauracje dostarczające jedzenie, odmawiają obsługi osobom pracującym w służbie zdrowia. Takich zdarzeń z dnia na dzień jest coraz więcej, ale też coraz więcej ludzi okazuje solidarność z tzw. pierwszą linią. Na Facebookowym profilu, który niedawno powstał można pobrać plakaty by umieścić je na przykład w swoim sklepie czy restauracji. Założyciel i pomysłodawca akcji w wywiadzie radiowym podkreślił, że nie chodzi o zbliżanie się do medyków, przytulanie czy inny bliski kontakt, ale nie możemy też pozwolić na przemoc psychiczną i hejt. Powinniśmy traktować ich tak samo jak wszystkich innych czyli zgodnie z zaleceniami utrzymania odległości 2 metrów.
Warto pamiętać, że medycy są osobami, które wiedzą w jaki sposób się zabezpieczyć, znają zasady jak nikt inny i zazwyczaj przestrzegają ich bardziej restrykcyjnie niż reszta społeczeństwa.
Instagram, to kolejny portal na którym możemy znaleźć mnóstwo hejtu. Wystarczy, że zaobserwu-jemy kilka profili najbardziej popularnych osób i przyjrzymy się ich działalności. Profil lekarki, która w przystępny sposób stara się przekazywać rzetelną wiedzę medyczną, prowadzi własny biznes, prywatnie miłośniczka gotowania. Na pierwszy rzut oka nie ma się do czego przyczepić. Zdjęcia w porządku, nie publikuje żadnych niestosownych treści, nikogo nie obraża, nie współpracuje z ko-mercyjnymi firmami zatem jej konto nie jest słupem ogłoszeniowym (reklamy na profilach są dość kontrowersyjne). A jednak hejterów nie brakuje. Pierwszym zarzutem jest to, że słaby z niej lekarz skoro wzięła zwolnienie i zajmuje się dziećmi zamiast pracować w szpitalu (lekarka ta nie jest specjalistą chorób zakaźnych czy chorób płuc, to lekarz ginekolog). Bardzo łatwo przychodzi setkom ludzi oceniać czyjąś sytuację i pozycję zawodową, wiedzą lepiej jak powinna się zachować. Fala hejtu spotkała ją też za to, że w trakcie nagrania instastory słychać jak jej czteroletni syn zwraca się do niej po imieniu. Początkowo wydawało się to niewiarygodne, że taka sprawa może rozjuszyć nieprzychylnych obserwatorów, ale dyskusja na temat wychowywania nie swoich dzieci była na-prawdę zażarta. Niektórzy pisali nawet, że jeśli dziecko mówi do rodzica po imieniu może to mieć związek z zaburzeniami psychicznymi. Kolejny zarzut to samo nagrywanie instastory, czyli że zamiast poświęcać się dzieciom, pracy lub czemukolwiek innemu dana osoba nie robi nic poza rela-cjonowaniem swojego życia w internecie. Niestety hejterzy nie biorą pod uwagę, że Instragram umożliwia opublikowanie stu takich filmików, z których każdy może mieć maksymalnie 20 sekund. Nawet przy wykorzystywaniu codziennie tego limitu jest to około pół godziny z całej doby. Kolejny przykład hejtu mamy na profilu lekarki, która publikuje wiele mini wykładów dotyczących różnych tematów z zakresu medycyny, prowadzi cykl pytań i odpowiedzi, nagrała materiały dotyczące faktów i mitów o koronawirusie, o tym jak postępować w czasie pandemii i wiele innych zaleceń zgodnych z tym co rekomendują inni medycy i specjaliści z tego zakresu medycyny. Warto dodać, że ta osoba jest niesamowicie energetyczna i uśmiechnięta. Prowadzi także swoją firmę, która szyje odzież medyczną. Reklamując swoje produkty nagrała kilka filmików jak tańczy. Zwyczajnie tańczy, śmieje się i prezentuje swoje produkty. Nic szkodliwego. Pojawiły się jednak zarzuty, że jest nieprofesjonalna, lekarzowi nie wypada oraz kilka wyzwisk, których nie będziemy cytować. Kolejno przeglądając konta aktorów i aktorek, dziennikarzy i dziennikarek spotykamy się z groźbami karalnymi kierowanymi pod ich adresem. Jedna z aktorek jest weganką, więc mierzy się z komentarzami zarzucającymi fanaberię, kolejna publikuje zdjęcie rodzinnego obiadu w skład którego wchodzi mięso, to zostaje zmieszana z błotem bo jest nieczuła na cierpienie zwierząt. Zastanawiające jest, że hejterzy obserwują osoby których nie lubią i marnują swój czas na pisanie kąśliwych komentarzy.
Hejt to nie nowość, jednak zjawisko przybiera na sile. Podczas kampanii Klikam z głową #keepCTRL zadawaliśmy uczniom pytanie: kto ich zdaniem najczęściej hejtuje? w jakim wieku są to osoby? W każdej klasie odpowiedź była taka sama, to my, nastolatkowie. Faktycznie, przez taki pryzmat młodzież jest postrzegana- internet i social media to ich rzeczywistość, więc hejt też na pewno dotyczy tylko młodzieży. Nic bardziej mylnego. Hejterem może być każdy, niezależnie od wieku, płci, wykształcenia lub statusu społecznego, tak samo jak może być ofiarą hejtu.
Zanim umieścimy komentarz w sieci lub postanowimy zachować się w określony sposób, zasta-nówmy się, czy faktycznie wyrażamy swoje zdanie i czy ktoś o nie prosił? Czy nasz komentarz lub nasze zachowanie nie sprawi komuś przykrości? Naprawdę niewiele potrzeba by żyło nam się lepiej.