Sharenting - czy udostępnianie zdjęć dziecka może być groźne?
20 kwietnia 2020
Kto z nas nie widział na portalach społecznościowych zdjęć pociech wstawionych przez naszych znajomych? A może i my sami je wrzucamy, chcąc podzielić się jakimś wyjątkowym momentem z życia lub po prostu słodkim uśmiechem dziecka? Oczywiście wszyscy mają do tego prawo, ale czy istnieją jakieś zagrożenia związane z publikacją wizerunku?
Słowo Sharenting, bo tak określa się zjawisko publikacji zdjęć dzieci, jest połączeniem dwóch angielskich słów: „share”, czyli podzielić oraz „parenting”, czyli rodzicielstwo. Nie jest to coś nowego, co powstało w ostatnich dniach czy miesiącach. Właściwie od początku istnienia mediów społecznościowych użytkownicy publikują zdjęcia czy filmy, w tym także swoich dzieci. Aktualnie jest to tak powszechne, że stało się naturalną aktywnością rodziców w sieci, zwłaszcza tych „świeżo upieczonych”.
Jak wynika z poradnika „Sharenting i wizerunek dziecka w sieci” wydanego przez Akademię Nask, aż 75% rodziców regularnie korzystających z internetu publikuje materiały dotyczące swoich dzieci (za London School of Economics, 2018 r.). W naszym kraju odsetek ten wynosi ok. 40%. Co ciekawe, dzieci mają swoje cyfrowe ślady nawet przed swoim urodzeniem. Są one wynikiem publikowania przez rodziców zdjęć z badań USG. Zdarza się nawet, że jeszcze nienarodzone dzieci posiadają swój własny profil na portalu społecznościowym.
Skoro więc zjawisko to nie jest w żaden sposób zakazane prawem, to czy może ono być niebezpieczne? Okazuje się, że tak i to na wielu płaszczyznach. Zacznijmy od samego dziecka. Poprzez zamieszczenie wizerunku możemy narazić je na cyberprzemoc, np. w postaci hejtu. Rówieśnicy mogą dla „żartu” znaleźć na profilu rodziny zdjęcia z dzieciństwa, pobrać i udostępnić lub co gorsze – przerobić wedle własnego pomysłu. Zdecydowanie nie powinniśmy publikować niczego, co mogłoby być ośmieszające. Warto wiedzieć, że w momencie udostępnienia materiału w internecie możemy stracić nad nim kontrolę. Ktoś może go pobrać i wykorzystać do własnych celów.
Co gorsze, zdjęcia mogą zostać wykorzystane również na stronach z pedofilią. Publikując materiał z reguły nie przyjdzie nam do głowy, że może on być użyty do przestępstw seksualnych. Natomiast powinniśmy mieć świadomość, że taka sytuacja może mieć miejsce. Dlatego należy się poważnie zastanowić, czy internet to dobre miejsce do zamieszczania półnagich fotografii najmłodszych członków rodziny, będących np. pamiątką z wizyty na plaży podczas wakacji. Wrzucane przez nas materiały pokazują także sceny z życia naszych dzieci. Dzielimy się tym, gdzie często spędzają czas, do jakiego przedszkola lub szkoły chodzą itp. Są to niestety także istotne informacje dla osób, które chciałyby w jakikolwiek sposób skrzywdzić nasze pociechy.
Warto zauważyć, że publikując duże liczby zdjęć wykonanych w naszym domu, niejako sami ułatwiamy „pracę” złodziejom. Przy odpowiednim zasobie materiałów łatwo jest nie tylko odtworzyć plan miejsca zamieszkania, ale nawet dokładne umiejscowienie cennych rzeczy. Pamiętajmy, że takie „wskazówki” mogą nam przynieść wiele problemów.
Sharenting nie jest zakazany. Ale jeżeli mimo wszystko chcemy aktywnie publikować tego typu treści w sieci, róbmy to z głową. Dbając o bezpieczeństwo, warto na swoim profilu odpowiednio skonfigurować ustawienia prywatności. Zdjęcia nie powinny być widoczne dla wszystkich użytkowników. Możemy zdecydować, by dostęp do nich miała nasza rodzina bądź bliscy znajomi. Bardzo dobrym pomysłem jest także rozmowa z dzieckiem o tym, czy chciałoby, aby materiał został pokazany w sieci. Wiadomo, że niemowlaka to nie dotyczy, ale już starsze dzieciaki mogą wyrazić swoją opinię na ten temat, a ich ewentualny sprzeciw lub aprobata będą dla nas wskazówką na przyszłość.